Cześć!
Pierwsza recenzja na moim blogu nie będzie zbyt oryginalna, ponieważ o "Gwiazd naszych wina" jest ostatnio bardzo głośno. No ale cóż, o świetnych książkach się mówi! ( OK, przyznaje film też maczał w tym palce)
Oryginalny tytuł: "The fault in our stars"
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 310
Ekranizacja: Tak
Moja ocena: 10/ 10
Niektóre książki to tylko litery.Litery tworzące wyrazy, wyraz składające się w zdania. Ale są też książki pisane emocjami, wspomnieniami, uczuciami. Do takich książek należy ta, którą chcę dziś zrecenzować.
"W każdej ulotce, na każdej stronie internetowej i w ogóle we wszelkich materiałach dotyczących raka wśród efektów ubocznych choroby wymieniana jest depresja. Lecz tak naprawdę ona nie jest skutkiem ubocznym raka. Depresja jest skutkiem ubocznym umierania."
- Hazel Grace "Gwiazd naszych wina"
Gdy Hazel miała trzynaście lat, zdiagnozowano u niej guza tarczycy z przerzutami do płuc. Od tego wydarzenia minęły trzy lata, a siedemnastoletnia już dziewczyna spędza dni na czytaniu tej samej książki i oglądaniu ANTM. Ponieważ nie chodzi do szkoły, mama zapisała ją na znienawidzoną przez Hazel grupę wsparcia dla młodzieży na raka, by integrowała się z rówieśnikami. Życie głównej bohaterki nabiera kolorów, gdy na jednym ze spotkań poznaje aroganckiego i niezwykle przystojnego Augustusa. U jego boku doświadcza pierwszej miłości, zwiedza Amsterdam, uczy się czerpać z życia co najlepsze.
" -Jak się dziś czujesz?- zapytał Patric.
-0 ,świetnie.-Augustus uśmiechnął się kontem ust-Jestem na rollercoasterze, który ciągle jedzie w górę, przyjacielu"
- John Green "Gwiazd naszych wina"
Obiektywnie już było, teraz coś ode mnie. Jak określić tą książkę? Do bólu zabawna, do bólu prawdziwa i do bólu wzruszająca. "Gwiazd naszch wina" jest jedną z najbardziej kontrastowych książek jakie czytałam. Jedna strona sprawia, że brak ci tchu ze śmiechu. Kolejna doprowadza do łez.
Nie należę do tych osób, które rozczulają się nad tą książką ( i filmem) Wiem, że nie o to chodziło autorowi. Green chciał pokazać, że w każdym nieszczęściu jest radość. Hazel, Augustus, Izaak nie dali się pochłonąć rozpaczy, korzystali z życia i cieszyli się z nawet najdrobniejszych okazji do radości. Nie zawsze było kolorowo, każdy miał słabsze dni ( np. jeden z śmieszniejszych momentów "Wieczór Niszczenia Pucharów" )
Poczucie humoru autora trafia do mnie w 100%. Uwielbiam sarkastyczne uwagi i aroganckich bohaterów w powieściach Greena. Kolejnym powodem, dla którego jestem zakochana w tej książce jest styl "pamiętnikowy" ( co chyba nazywa się narracją pierwszoosobową. Nieważne)
Książki pisane w pierwszej osobie to to, co lubię najbardziej ( Percy Jackson, Szukając Alaski, Igrzyska Śmierci)
Uff. Pierwsza recenzja już za mną. Długo zbierałam się, by założyć bloga, ale do pisania ciągnie mnie tak mocno jak czytania i bach mam stronę :)
Po prawej stronie bloga będę dodawać zapowiedzi kolejnych recenzji, lub innych postów.
Do następnej notki!